piątek, 30 grudnia 2011

niedziela, 25 grudnia 2011

I ciąg dalszy nastąpił. Gravadlax.

Korciło mnie od dawna, żeby sprawdzić ten przepis, a Święta były ku temu wymarzoną okazją. Miłe zaskoczenie. Alkohol i kwas sprawiają, że białko ścina się, a mięso ryby twardnieje i zaczyna przypominać wędzonego łososia! Koniecznie z sosem musztardowo-śmietanowym i kromka razowego chleba!


sobota, 24 grudnia 2011

czwartek, 22 grudnia 2011

Śledzik. Bakaliowy.

Przepis pochodzi z jednej z pierwszych stron kulinarnych, których stałam się fanką. Z czasem portal ewoluował w dziwnym kierunku, aż stał się dla mnie zupełnie niestrawny, do dziś jednak przechowuję spory stos wydrukowanych przepisów pochodzących z tej strony.

Potrzebujemy:
3-4 solone filety śledziowe (matiasy)
garść suszonych śliwek kalifornijskich
garść dużych rodzynek
2 małe cebule
suszony tymianek
świeżo mielony pieprz
ostrą sproszkowaną paprykę
olej

Na 2 dni przed przystąpieniem do robienia potrawy namaczam śledzie w wodzie z kilkoma łyżkami octu. 2 razy dziennie wymieniam wodę. Ilość octu zależy od tego jak kwaskowate śledzie chcemy uzyskać. Bakalie zalewamy w miseczce wrzącą wodą na 2-3 min., a następnie odcedzamy. Śledzie kroimy ukośnie w niewielkie kawałki. Cebulę przekrawamy na pół, obieramy i kroimy w talarki.Następnie sparzamy wrzątkiem i również odcedzamy na sitku. W słoiku układamy po kolei warstwy śledzi, bakalii i cebuli, która posypujemy odrobinę tymiankiem. Czynności powtarzamy aż do wyczerpania składników, przy czym ostatnią warstwę stanowić powinna cebula. W garnuszku mieszamy olej za papryką i pieprzem. Zalewamy nim śledzie. Słoik wstawiamy do lodówki przynajmniej na 2 dni. Wybornie smakują z ciemnym, żytnim chlebem. 



środa, 21 grudnia 2011

C.d.n.

...w stosownym czasie ;-)


wtorek, 20 grudnia 2011

poniedziałek, 19 grudnia 2011

Czesław gotuje. Pieczone ziemniaczki.

Tym razem Czesław gotował Julom. Odprawa przed narciarskim obozem kondycyjnym. Dzięki za miły wieczór! Ps. to już za tydzień!!!



środa, 14 grudnia 2011

Po rosyjsku.

Sięgam pamięcią w przeszłość i wydaje mi się mocno, że próbowałam zrobić kiedyś bliny. Puchate drożdżowe placki z dodatkiem gryczanej mąki. Nie mogło to być wstrząsające doznanie kulinarne, bo temat został potraktowany incydentalnie. Dziś podjęłam kolejną próbę. Zainspirowana kulinarnym dodatkiem świątecznym do Newsweeka opracowanym przez Liskę z White Plate, udałam się do sklepu ze zdrową żywnością, żeby kupić mąkę gryczaną. Przy okazji znalazłam wiele apetycznych wynalazków (ekologiczne soki z bzu czarnego i dzikiej róży, konfitury i naturalne, pięknie opakowane miody), a także dowiedziałam się, że karp obtoczony przed smażeniem właśnie w mące gryczanej smakuje wyśmienicie. Tym razem udało się. Bardzo smaczne. Klasyczne zestawienie z sałatką śledziową albo śmietaną. Przepis można znaleźć tutaj. *



*wobec braku na stanie żeliwnej patelenki, bliny smażyłam na patelni do naleśników

Zima. Niezimowa.

Z uwagą śledzę serwisy pogodowe, podglądam widok z kamerki na Polanie Jakuszyckiej. Spadł śnieg. Wreszcie. Ale czy go doczekam? Wyjazd za niecałe dwa tygodnie i mam nadzieję, że uda się nałożyć narty. Kiedy wracam do domu jest już ciemno. Za ciemno, żeby robić zdjęcia. Niewiele eksperymentuję w kuchni. Stawiam na sprawdzone przepisy. Jakiś markotny czas nastał.





piątek, 2 grudnia 2011

Stare ale dobre.

Niezrównany pomysł Picury: placki ziemniaczane z wędzonym łososiem. Do tego kleks kwaśnej śmietany i odrobina świeżego kopru. Tu w wersji de lux - z odrobiną kawioru. Proste i wyrafinowane zarazem. Smakuje wszystkim.


czwartek, 1 grudnia 2011

Na szybko.

Brak czasu i okoliczności niesprzyjające (szybko ciemno, dni krótkie), żeby focić i gotować, ale obiecuję solenną poprawę. Muszę zresztą skierować myśli na jakiś bardziej optymistyczny tor. Póki co szybko zrobione zdjęcie na potrzeby zaproponowanej przez znajomych fotozabawy.