sobota, 22 stycznia 2011

To cóż, że ze Szwecji



Zaczynam obserwować u siebie niepokojące odchylenia północne, i to nie tylko w dziedzinie kulinariów. Łosoś smakuje mi w każdej (chyba) postaci, a tę zapiekankę miałam ochotę wypróbować już dawno. Zdjęcia nie porywają raczej, ale złożyło mnie choróbsko, więc szybko pstryknęłam tylko fotki dokumentujące efekt końcowy (dziwię się, ze w ogóle dałam radę coś upichcić - widocznie nie było ze mną aż tak źle). Prawdę mówiąc smakowało lepiej niż wygląda na moich zdjęciach. Zdecydowanie polecam. Użyłam nieco mniej ryby (i nie dodałam krewetek), ale i tak było smaczne, a składniki akurat zmieściły się do naczynia żaroodpornego, które posiadam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz